Milford Sound Nowa Zelandia – ósmy cud świata
Kwiecień, 2019 r.
Ocean, fiordy, wodospady, przepiękne góry i trawiaste doliny – Milford Sound – kolejna nowozelandzka perełka, której grzechem byłoby nie zobaczyć.
Po kilku dniach spędzonych w Queenstown wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy nad nowozelandzke fiordy. Milford Saound jest podobno najczęściej fotografowanym miejscem w całym kraju. I nie ma się co dziwić, krajobraz zwala z nóg. Jest on częścią regionu Fiordland i znajduje się w południowej części Południowej Wyspy. Cały region wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wyprawę nad fiordy staraliśmy się podporządkować prognozie pogody. Gdy w reszcie pojawiło się okno pogodowe ruszyliśmy w trasę. Zatoka Milforda jest jednym z najbardziej deszczowych miejsc na Ziemi. Zaledwie co trzeci dzień jest bezdeszczowy. Deszcz jednak ma swoje bardzo pozytywne atuty. Wodospady lecące z fiordów są wówczas jeszcze bardziej imponujące. Dlatego niech lejąca z nieba woda nie będzie Wam straszna 🙂
Droga do Milford Sound
Nad fiordy prowadzi jedna główna droga nr 94, która kończy się nad zatoką Milforda. Z tego też powodu zrezygnowaliśmy z autostopu i postanowiliśmy wypożyczyć samochód na kilka dni. Myślę, że była to dobra decyzja. Byliśmy niezależni, mogliśmy zatrzymać się kiedy i gdzie chcemy i zwiedzić inne ciekawe miejsca po drodze. Sama trasa z Te Anau do Milford Sound jest bardzo atrakcyjna, wiedzie między wzgórzami, górami, łąkami. Znajduje się tam dużo szlaków krótszych i dłuższych, sporo punktów widokowych, których żal byłoby nie zobaczyć. Poniżej opisujemy kilka z nich 🙂
Co robić w okolicy Milford Sound?
Rejs statkiem między fiordami
Największą i najbardziej popularną atrakcją turystyczną jest tu zdecydowanie rejs promem, na który sami również się skusiliśmy i nie żałujemy. Wycieczki promem są kilka razy dziennie. Cena zależna jest od dodatkowych atrakcji i od godziny. Z samego rana jest najtaniej (przykładowo o godzinie 9:00 rejs kosztuje 46 $ NZ, a o godzinie 13:30 ponad dwa razy więcej 99$ NZ).
My byliśmy z samego rana i wybraliśmy opcję rejsu Scenic, czyli krajobrazowy rejs między fiordami. Było przepięknie, wodospady zrobiły na nas niemałe wrażenie, zwłaszcza, gdy statek podpłynął pod wodospad prawie na wyciągnięcie ręki, do tego można było obserwować wylegujące się na skałach foki.
Trekkingi w okolicy Milford Sound
Pieszych wycieczek jest do wyboru do koloru, od długich kilkudniowych tras, po krótkie nawet kilkunastominutowe.
Do kilkudniowych tras w okolicy Milford Sound należą: Milford, Kepler, Routeburn, które zaliczane są do tzw. „Great walks”, czyli do najpiękniejszych w całym kraju (w całej NZ jest ich 9). Te szlaki zostawiliśmy sobie na kolejny raz 😉
Key Summit
Pierwszym naszym celem był Key Summit. Szlak zaczyna się na parkingu The Divide i początkowo prowadzi przez część szlaku Routeburn. Pierwszy odcinek szlaku prowadzi przez las pierwotny, a następnie wyłania się przepiękna panorama okolicznych gór. Niestety z powodu deszczy szlak był zamknięty. Nie chcąc tracić czasu szybciutko pojechaliśmy na kolejny.
Marian Lake
3-godzinny spacer również przez las pierwotny, w którym czuć naturę na wskroś. Dookoła rosną olbrzymie drzewa porośnięte jasnozielonym mchem, do tego wielkie paprocie i rwące potoki. Na końcu szlaku dochodzi się do jeziora Marian, który przypominał nam tatrzańskie stawy. Największe wrażenie na nas zrobiła jednak „dżungla”.
Mirror Lakes
Dosłownie 5-10 minutowy spacer nad taflę niewielkich stawów, które nazywane są Mirror Lakes, czyli lustrzane jeziora. Ich nazwa pochodzi od idealnego usytuowania u podstaw wzgórz, które przy spokojnej bezwietrznej pogodzie odbijają się w tafli wody jak w lustrze.
The Chasm
Spacer nad formacje skalne uformowane przez rwącą wodę. Miejsce warte zatrzymania się, skały porośnięte mchem mają naprawdę niesamowite kształty. Cała trasa to jedynie 15-20 minut drogi.
Gertrude Valley
Najpiękniejsza trasa piesza jaką zrobiliśmy w okolicy Milford Sound. Całość zajęła nam około 5 godzin. Miejscem docelowym jest przełęcz Gertrude, z której roztacza się niesamowity widok na Fiordland, jest to szlak zdecydowanie godny polecenia.
Po drodze mija się dwa wodospady i dwa jeziorka. Ostatni odcinek jest stromy, dlatego też zabezpieczony jest metalową poręczówką, która przydaje się na pewno przy deszczowej pogodzie, skały mogą być wtedy śliskie. Nam udało się ominąć deszcz i nie musieliśmy z niej korzystać. Poręczówka przyczepiona jest kilka cm nad ziemią, więc żeby się jej trzymać trzeba iść prawie na kucąco:)
Dystans: 8.4 km (w dwie strony)
Przewyższenie: 640 metry
Czas: 5-6 godzin
Milford Sound – informacje praktyczne
– Nad fiordy najlepiej dostać się własnym (wypożyczonym) samochodem. Po NZ podróżowaliśmy autostopem, jednak ta część jest odwiedzana praktycznie wyłącznie przez turystów, którzy przeważnie jeżdżą vanami i nie mają miejsca dla dodatkowych osób.
– Warto mieć samochód również z tego względu, że po drodze jest mnóstwo krótkich tras pieszych i punktów widokowych, warto więc być niezależnym i móc się zatrzymać.
Noclegi są bardzo drogie, w sumie to nawet ich nie szukaliśmy. Nocowaliśmy w namiocie w jakimś cichym, pustym miejscu.
– Polecamy zrobić jakikolwiek kilkugodzinny szlak: Gertrude Saddle lub Key Summit, widoki są oszałamiające.
– Wybierając się na rejs statkiem warto pamiętać, że z samego rana ceny są o wiele niższe. Nie zapomnijcie czapek i kurtek 😉
2 komentarze
n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
Hmmm może nikt tak nie mówi, bo inni mają inne doświadczenia? Muszki, tzw. sandflies spotkaliśmy tylko w jednym miejscu i oczywiście jest na nie sposób: dobry środek na komary (np. bushman) pomaga sprawdzone. Zasięg był praktycznie wszędzie, sklepy sieciówki miały przyzwoite ceny, jasne że drożej niż u nas, ale importowanie jest drogie, więc każdy jadąc do NZ liczy się z wysokimi cenami. Morze czyste, da się kąpać, góry wspaniałe, wszędzie można chodzić. Spanie na dziko dużo ograniczone przez to że turyści zostawiali syf, a NZ bardzo dba o środowisko, więc to wina przyjezdnych. Nam się podobało i zostalibyśmy tam z chęcią o wiele, wiele dłużej. Ludzie najsympatyczniejsi na świecie, każdy się wita, każdy uśmiecha i pomaga, nikt nie narzeka 🙂